Chciałabym ogłosić tylko,że przenoszę moje opowiadania na nowego bloga Sweet Jealous `~ . Będę tam kontynuować moje rozdziały i zacznę nowe !
Serdecznie zapraszam :)
środa, 20 czerwca 2012
czwartek, 14 czerwca 2012
Thanks him, life has become better 20
Szliśmy
piechotą. Nie było tak jaz zawsze. Zazwyczaj idąc trzymaliśmy
się za ręce. Teraz byliśmy w odległości chyba metra
od siebie. Minho był bardzo zdenerwowany.
-Nie wiesz jak cierpiałam, gdy zobaczyłam ciebie z tą....
-z tą suką, tak wiem – dokończył za mnie Choi.
Zbliżaliśmy
się do domu. Ogródek wydawał się bardzo pusty. Weszliśmy do
mieszkania. Minho poprosił mnie bym posiedziała i poczekała w
naszej sypialni. Zastanawiałam się tylko na kogo ? Zgodziłam
się.... Poszłam wziąć prysznic, a potem zabrałam się za
czytanie książki. Po jakiejś godzinie przyszedł po mnie. Zakrył
mi oczy, wziął mnie za rękę i poprowadził do.... . Odkrył mi
oczy i okazało się, że jesteśmy przy naszym basenie. Obok niego
stały kieliszki i białe wino- moje ulubione. Na początku gadaliśmy
i piliśmy alkohol. Potem, gdy było już po dziesiątej i się
ściemniło. Choi zaczął mnie przytulać i w końcu mnie pocałował.
Jego pocałunki były tak namiętne. Wpadliśmy do wody, ale nie
zwracaliśmy na to uwagi. Cali mokrzy na przemian przytulaliśmy się
albo obściskiwaliśmy się. Po chwili trochę ochłonęliśmy i
wyszliśmy z basenu. Minho wziął mnie na ręce i zaniósł do
sypialni. Tam rzucił się na mnie. Rozebrał mnie....
I
potem jeszcze bardziej namiętnie zaczął całować. Nie muszę
pisać co było dalej, prawda ?
***
Około 1 w nocy zaczęliśmy oglądać film - horror. Nie lubiłam tego typu filmów, ale z Minho mniej się bałam. W każdym razie mogłam się do niego przytulić i już mi było lepiej.
Dopiero po 3 położyliśmy się spać. Byliśmy bardzo zmęczeni i spaliśmy jak zabici. Około 8 rano ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała Yourokushi. Zdziwiłam się..
- O co chodzi ? - zapytałam.
Zamknęłam drzwi i wszyłam przed dom.
Ona dziwnie zaczęła się rozglądać. Nagle wyciągnęła nóż i chciała mnie nim trafić. Na szczęście w porę wyszedł Choi i ją odepchną.
- Oszalałaś ? - krzyknął do niej
- Tak ! Jeśli ja nie mogę być z tobą to ona też ! I znów próbowała cisnąć we mnie ostrzem. Mój narzeczony wygonił ją na ulicę i zamknął szczelnie bramkę i drzwi wejściowe.
Była przestraszona.
- Nic ci nie jest ? - spytał tak samo jak ja przerażony Choi
- Nie....
Zastanawiało mnie tylko co ona miała z nim wspólnego. Może to jego była... Nie chciałam znów psuć naszych stosunków. Poszłam się przebrać i zrobić śniadanie.
Potem razem z Minho wybrałam się do lekarza. Musiałam znów zrobić badanie USG i sprawdzić czy nasza maleńka się dobrze rozwija :)
Pojechaliśmy tam samochodem. Pani, która mnie badała powiedziała, że dziecko się dobrze rozwija i nawet wyznaczyła mi już termin porodu. Dała kilka rad i kazała jeszcze wpaść tu za około 2 miesiące.
poniedziałek, 11 czerwca 2012
Thanks him, life has become better 19
Widziałam
w jego oczach strach i przerażenie. Wziął mnie za ręce, lecz je
odepchnęłam. Nie nabrałam się na to. Za grosz nie wiedziałam co
robić. Wybiegłam jak najszybciej z domu. Nie chciałam mieć go
przed oczami.
Błąkałam się ulicami, tam i z powrotem. Nie chciałam tego, ale to było sto razy lepsze niż kłótnia z Choi'em.
Błąkałam się ulicami, tam i z powrotem. Nie chciałam tego, ale to było sto razy lepsze niż kłótnia z Choi'em.
Jak on mógł to
zrobić? Jak w ogóle śmiał? To, że jest wielką gwiazdą, nie oznacza już,
że może robić co chce. Nie chcę tak.
Chodząc ze słuchawkami w uszach, mimo iż miałam głośno nastawioną muzykę, ludzie się na mnie patrzyli spode łba. Krzyczeli słowa w stylu "o patrz, to ta z gazety, dziewczyna Minho!". Miałam ich na prawdę gdzieś. Niech sobie myślą co chcą.
Po kilku godzinach poszłam do parku, bo się zmęczyłam. Usiadłam na mojej ulubionej ławce, wyłączyłam myślenie, za to podgłośniłam muzykę. Siedziałam tak kilka godzin, aż do momentu, gdy podbiegł do mnie zabłąkany... piesek. Był taki słodki. Jak go pogłaskałam, to okazał się być nawet przyjazny. Ale było widać, że trochę boi się ludzi. Pewnie wyczuł, że ja też mam harmider w głowie. Polubiłam go. Wzięłam go na ręce, a on się na mnie położył. "Pewnie jest bezdomny..." pomyślałam. Postanowiłam wziąć go do domu. Ale zaraz... ja właśnie uciekłam. Nie mogłam tam wracać. Nie chcę widzieć reakcji Minho. W ogóle nie chcę go znać.
Sprawdziłam godzinę. Było trochę po pierwszej. Położyłam się na ławce i próbowałam zasnąć. Nie ważne, czy jest za zimno. Nie ważne, czy złapie mnie jakiś pedofil. Było mi wszystko jedno. Teraz, gdy ledwo odżyłam po tych żyletkach, nie boję się śmierci. A poza tym spotkałam nowego przyjaciela - psa. Przytuliłam się do niego i zasnęłam. Teraz przestało mi być zimno. Czułam się też bezpieczna. Tylko mój sen mnie przeraził.
***
Jakbym wirowała. Nad swoim ciałem i psem. Byłam w tym samym miejscu - na ławce. A raczej latałam nad nią i sobą. Widziałam siebie w tej samej pozie, w jakiej byłam, gdy zasnęłam. Pies również. Wszystko na tym samym miejscu. Nagle zamarłam. Już nie czułam się tak bezpieczna. Zobaczyłam jakąś osobę, ubraną na czarno. Podchodziła do mnie powoli. Zauważyłam, że wyciąga jakąś rzecz, podejrzewałam, że nóż. Przeraziłam się. Co będzie jak mnie zabije? Pocieszałam się faktem, że to sen, lecz był on zbyt realny, by był prawdziwym snem. Tak czy owak, postać była już przy mnie. Stała chyba minutę patrząc się na mnie. Zaczęłam przyglądać się jej bliżej. Zdawało mi się, że coś szepcze. Nawet usłyszałam kilka słów: "możesz być dumna", "nie ukrywam tego, że ci zazdroszczę" i "myśl sobie co chcesz, ale to jest szansa na udowodnienie ci, że Minho cię nie kocha". Po tym ostatnim zdaniu popatrzyła się na swój nóż i już chciała mi go wbić, lecz przeszkodził jej w tym pies. Rzucił się na nią i ją pogryzł. Warczał tak, jakby dostał wścieklizny. I wtedy czułam się jakbym powracała do swojego ciała. To było dość dziwne, ale jak się obudziłam, widziałam tą osobę i słyszałam psa.
***
Zerwałam się z ławki tak szybko, że czarna osoba odskoczyła od psa. Widziałam przedtem przez moment, jakby chciała dźgnąć zwierzę nożem. Na szczęście nic się nie stało. Nie wiedziałam jednak co robić. Miałam mętlik w głowie.
Rzuciłam się do biegania, aż zapomniałam o biednym piesku. Pomyślałam, że ta osoba go zabije, więc wróciłam jak najszybciej na to miejsce. Lecz nikogo nie zastałam.
Bałam się strasznie, nie tylko o siebie, ale też o psa. Został moim przyjacielem.
Chodząc ze słuchawkami w uszach, mimo iż miałam głośno nastawioną muzykę, ludzie się na mnie patrzyli spode łba. Krzyczeli słowa w stylu "o patrz, to ta z gazety, dziewczyna Minho!". Miałam ich na prawdę gdzieś. Niech sobie myślą co chcą.
Po kilku godzinach poszłam do parku, bo się zmęczyłam. Usiadłam na mojej ulubionej ławce, wyłączyłam myślenie, za to podgłośniłam muzykę. Siedziałam tak kilka godzin, aż do momentu, gdy podbiegł do mnie zabłąkany... piesek. Był taki słodki. Jak go pogłaskałam, to okazał się być nawet przyjazny. Ale było widać, że trochę boi się ludzi. Pewnie wyczuł, że ja też mam harmider w głowie. Polubiłam go. Wzięłam go na ręce, a on się na mnie położył. "Pewnie jest bezdomny..." pomyślałam. Postanowiłam wziąć go do domu. Ale zaraz... ja właśnie uciekłam. Nie mogłam tam wracać. Nie chcę widzieć reakcji Minho. W ogóle nie chcę go znać.
Sprawdziłam godzinę. Było trochę po pierwszej. Położyłam się na ławce i próbowałam zasnąć. Nie ważne, czy jest za zimno. Nie ważne, czy złapie mnie jakiś pedofil. Było mi wszystko jedno. Teraz, gdy ledwo odżyłam po tych żyletkach, nie boję się śmierci. A poza tym spotkałam nowego przyjaciela - psa. Przytuliłam się do niego i zasnęłam. Teraz przestało mi być zimno. Czułam się też bezpieczna. Tylko mój sen mnie przeraził.
***
Jakbym wirowała. Nad swoim ciałem i psem. Byłam w tym samym miejscu - na ławce. A raczej latałam nad nią i sobą. Widziałam siebie w tej samej pozie, w jakiej byłam, gdy zasnęłam. Pies również. Wszystko na tym samym miejscu. Nagle zamarłam. Już nie czułam się tak bezpieczna. Zobaczyłam jakąś osobę, ubraną na czarno. Podchodziła do mnie powoli. Zauważyłam, że wyciąga jakąś rzecz, podejrzewałam, że nóż. Przeraziłam się. Co będzie jak mnie zabije? Pocieszałam się faktem, że to sen, lecz był on zbyt realny, by był prawdziwym snem. Tak czy owak, postać była już przy mnie. Stała chyba minutę patrząc się na mnie. Zaczęłam przyglądać się jej bliżej. Zdawało mi się, że coś szepcze. Nawet usłyszałam kilka słów: "możesz być dumna", "nie ukrywam tego, że ci zazdroszczę" i "myśl sobie co chcesz, ale to jest szansa na udowodnienie ci, że Minho cię nie kocha". Po tym ostatnim zdaniu popatrzyła się na swój nóż i już chciała mi go wbić, lecz przeszkodził jej w tym pies. Rzucił się na nią i ją pogryzł. Warczał tak, jakby dostał wścieklizny. I wtedy czułam się jakbym powracała do swojego ciała. To było dość dziwne, ale jak się obudziłam, widziałam tą osobę i słyszałam psa.
***
Zerwałam się z ławki tak szybko, że czarna osoba odskoczyła od psa. Widziałam przedtem przez moment, jakby chciała dźgnąć zwierzę nożem. Na szczęście nic się nie stało. Nie wiedziałam jednak co robić. Miałam mętlik w głowie.
Rzuciłam się do biegania, aż zapomniałam o biednym piesku. Pomyślałam, że ta osoba go zabije, więc wróciłam jak najszybciej na to miejsce. Lecz nikogo nie zastałam.
Bałam się strasznie, nie tylko o siebie, ale też o psa. Został moim przyjacielem.
W końcu postanowiłam pójść do hotelu. Miałam przy sobie trochę pieniędzy i kartę kredytową. Było jeszcze dość wcześnie, około 7. Wybrałam pierwszy lepszy hotel. Weszłam do ogrzanego hotelu i zaczęłam się rozglądać za recepcją, gdy nagle zobaczyłam Minho. Szybko się odwróciła i zaczęła biec. Choi widocznie mnie zauważył i zaczął mnie gonić. Nie wiedziałam kompletnie gdzie miałam uciekać. Skierowałam się w stronę stacji benzynowej. Wbiegłam do łazienki i zatrzasnęłam się w toalecie. Chłopak zaczął walić w drzwi.
Na chwilę stukanie ustało. Była cisza. Aż w końcu Minho wyważył drzwi. Przestraszona wpatrywałam się w niego.
- Dlaczego uciekałaś ?!- spytał
Milczałam. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć. Choi przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Nie dał mi nawet się uchylić, ani odsunąć ....
- Kochanie ja cię naprawdę kocham - powiedział i popatrzył w moje wielkie niebieskie oczy
- To czemu przytulałeś tą sukę ?!! ( nie chodzi tu o Yurokushi)
- To była fanka, spotkałem ją na ulicy i bardzo chciała ze mną pogadać.... Proszę wróć ze mną do domu, tam spokojnie porozmawiamy.
- Dobrze, tylko daj mi się trochę ogarnąć. Jak wyjdę tak z tobą na ulicę przyniosę ci wstyd.
- Wcale, nie ! Tak, też wyglądasz pięknie skarbie.
- OK. Poczekaj na mnie na zewnątrz, zaraz przyjdę.
Minho wyszedł.... Poczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Dopiero teraz mogłam iść przez miasto z 'Charistmatic'. Wymusiłam lekki uśmiech. I wyszłam z miejsca zamieszania.
Przyznaję się bez bicia. Kamila pomogła mi napisać większą część rozdziału. Ale tylko dlatego, że
w ogóle nie miałam pomysłu jakgo zacząć. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :)
*Część Kamci jest pochylona*
piątek, 8 czerwca 2012
Thanks him, life has become better 18
Niech
pan dokończy mówił podenerwowany Minho.
-Mogła
poronić …. - powiedział dziwnie cichym głosem lekarz. Dlatego,
przebadamy ją i już niedługo wyjdzie ze szpitala.
Ta
wiadomość jeszcze bardziej przybiła młodego ojca. Zaczął
wykrzykiwać jakieś przekleństwa po koreańsku. Wybiegł ze
szpitala, nie wiedział co robi. Pobiegł do biura SM i poprosił o
wolne. Gdy Yurokushi,
go zobaczyła od razu do niego podbiegła i zaczęła się
przylizywać. Choi próbował nie zwracać na nią uwagi, ona nie
dała mu wyjść. Odepchną ją mocno i wrócił biegiem do szpitala,
gdzie była jego narzeczona. Poszedł
do pokoju, w którym leżała. Usiadł koło i wpatrywał się w jej
bladą twarzyczkę. Po kilku godzinach obudziła się. Popatrzyła
na niego swoim wielkimi oczami. Minko uśmiechną się sztucznie.
Bardzo się martwił o nią i o ich dziecko. Wydawało mu się, że
dziewczyna jakby straciła pamięć....
-Powiedział, że za kilka dni....
POWRÓT
DO NARRACJI 1OS.
Uśmiechnęłam
się do Choia. Widać, że się martwił.
-Doktor
mówił kiedy mnie wypuszczą?-Powiedział, że za kilka dni....
Chciał
mnie pocałować. Ale nagle odzyskałam pamięć i się uchyliłam....
-
Co się stało ? - spytał zdziwiony
-Dowiesz się w domu.... - odparłam...
-Potem zaczął wykrzykiwać coś po japońsku chyba.... Niektóre z tych słów rozumiałam. Ale i tak zdania wydawały mi się bez sensu...
-Dowiesz się w domu.... - odparłam...
Do
Minho zadzwonił telefon, zerwał się. Wyszedł z pomieszczenia i
odebrał telefon. Było słychać jego głos dochodzący z korytarza.
-Yurokushi,
nie teraz.... Nie mogę rozmawiać.-Potem zaczął wykrzykiwać coś po japońsku chyba.... Niektóre z tych słów rozumiałam. Ale i tak zdania wydawały mi się bez sensu...
Po
kilku minutach Choi zajrzał jeszcze do pokoju i powiedział, że
musi iść coś załatwić.
Dziś
więcej go nie zobaczyłam. Zresztą za bardzo nie chciałam po tym
co zrobił....
***
W
końcu po trzech dniach badań wypuścili mnie ze szpitala. Minho od
tego czasu się nie pojawił...
Nie
zamierzałam po niego dzwonić, chciałam się przejść. Po drodze
spotkałam Yuki. Przez całą drogę gadałyśmy :) Odprowadziła
mnie, aż pod sam dom. Chciałam ją zaprosić na herbatę, jednak
powiedziała, że nie ma czasu...
Weszłam
powoli do mieszkania. Wtedy się zorientowałam, że mam jeszcze
bandaże na rękach. Choi miał gościa.... A była nią jego
menagerka.... Gdy weszłam do salonu. Od razu zaczęła się do niego
przytulać. Chciałam jej coś powiedzieć, ale się powstrzymałam.
Pobiegłam na górę się przebrać i wziąć prysznic. Spięłam
włosy w luźny kok, założyłam czarne leginsy i tunikę. Zeszłam
na dół coś zjeść. Siedzieli jeszcze bliżej siebie. Nie mogłam
tego wytrzymać. Ale jeśli Choi tego chciał to proszę bardzo...
Wzięłam
talerz, kubek z herbatą i poszłam na taras. Tam przynajmniej było
spokojnie i cicho.
Po
jakichś 15 minutach. Minho pozbył się swojego gościa... Przyszedł
na taras i usiadł koło mnie.
-
Posłuchaj, jeśli nie chcesz ze mną być to po prostu powiedz ! -
krzyknęłam do niego
czwartek, 7 czerwca 2012
Thanks him. life has become better 17
Postanowiliśmy,
że damy je jutro. Dziś było już około 22. Zrobiliśmy
romantyczną kolację, w ogródku. Było bardzo ciepło. Miałam
nawet chęć spać na hamaku ! Jednak, Minho powiedział, że nie
chce spać sam ;/ Wzięliśmy wspólną kąpiel, w wielkiej łazience
i położyliśmy się spać.
Rano
Choi musiał iść na próbę, wieczorem mieli koncert, na szczęście
tu w mieście. Kazał mi się pięknie ubrać, założyłam zwykła
sukienkę i sweter. Uważał, i tak, że wyglądam prześlicznie.
W
południe zjedliśmy wspólny obiad i pojechaliśmy do domu SHINee,
wręczyć im prezenty. Potem razem z nimi pojechaliśmy na imprezę.
Tłumy
fanów czekały na nich. Pamiętam jak kiedyś, było to moje
marzenie- pojechać do Korei na koncert mojego ukochanego zespołu.
Teraz nie mogę w to uwierzyć, że mieszkam w Korei, moim
narzeczonym jest Minho, jestem z nim w ciąży i na dodatek
zaprzyjaźniłam się zresztą lśniących !! Nie sądziłam, że
kiedyś mnie to spotka.
OK,
wróćmy do sprawy koncertu :) Razem z Yuki- moją najlepszą
przyjaciółką stałyśmy w pierwszym rzędzie. W końcu chłopcy
wybiegli na scenę, Choi wysłał do mnie całusa ze sceny ^^
Jego
fanki zaczęły wrzeszczeć. Zaczęli śpiewać ! Pierwszą piosenką
był „Sherlock”. Świetnie się bawiłam. Na koncercie byliśmy
około 5 godzin. Potem wszyscy razem pojechaliśmy limuzyną do
swoich domów.
Razem
z Minho zjedliśmy kolację i położyliśmy się spać, byliśmy
bardzo zmęczeni. Rano zrobiłam śniadanie i poszłam do ogródka.
Pogoda była przepiękna. Po 30 minutach przyszedł mój narzeczony,
usiadł koło mnie i przytulił mnie. Naszła nas ochota wymyślenia
dla dziecka imienia.
Po
dłuższym zastanowieniu nasza księżniczka, będzie nosiła imię - Sumi. Oboje stwierdziliśmy, że jest to
najodpowiedniejsze dla niej imię. Ocknęliśmy się i poszliśmy
porozstawiać talerze i sztućce. Śniadanie na tarasie smakowało
jeszcze lepiej, niż w domu :)
Dziś
zamierzaliśmy tylko odpoczywać i opalać się w ogrodzie pełnym
kolorowych kwiatów. Cały dzień minął cudownie. Niestety Niestety
do Choi'a zadzwonił jakiś tam ich menager i powiedział, że jutro
wyjeżdżają do Nowego Jorku. Bardzo chciałam razem z nim jechać.
Niestety nie mogłam. Zapowiadał się nudny tydzień...
Pomogłam
ukochanemu spakować się, odprowadziłam go, aż do samochodu.
Akurat dziś już musieli wyjeżdżać ?! Minho mocno mnie przytulił
i pocałował.
Pojechał....
Poszłam
do ogrodu. Zrobiłam sobie herbatę i poszłam na taras. Był
wyjątkowy. Było to chyba moje ulubione miejsce w domu. Było z
niego widać cały ogródek. I do tego jeszcze te miękkie fotele.
Było cudownie. Jednak gdy Choi pojechał było pusto. Już za nim
tęskniłam. Nie wiedziałam jak ja wytrzymam resztę tych dni.
Dni
mijały... Cały czas siedziałam w ogrodzie,czytałam książki albo
siedziałam na laptopie. Wieczorami na facebooka wchodził Minho.
Gadaliśmy godzinami. Aż w końcu on zakańczał rozmowę. Musiał
się wyspać, ale mimo to rozmawiał ze mną prawie do 2.
Chciałam
gdzieś wyjść z Yuki. Jednak ona też wyjechała. A mianowicie do
Polski- do swojej rodziny.
W
końcu miną tydzień i nadszedł czas powrotu lśniących do Korei.
Wieczór się zbliżał. Minho już dawno powinien wrócić.
Zadzwoniłam do Onewa. Powiedział, że mój narzeczony został
jeszcze w Nowym Jorku. Tylko nie wiedział dlaczego. Choi w ogóle
nie odbierał telefonów, a ani nie odpisywał na sms-y. Pewnego
dnia. Yuki zadzwoniła do mnie. I powiedziała, że w gazecie jest
jego zdjecie z jakąś dziewczyną. Pobiegłam do osiedlowego
sklepiku i kupiłam gazetę. Zatkało
mnie. Mój ukochany obejmował swoją menagerkę. Pobiegłam szybko
do domu. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić !
Złapałam
żyletki. I zaczęłam się ciąć. Zalana krwią i zapłakana
siedziałam zapłakana na podłodze.
Chwilowa
zmiana narracji..
Zobaczył
nieprzytomną Kate leżącą na podłodze. Zabrał ją do szpitala.
Cały
czas siedział przy niej. W końcu wszedł doktor i poprosił go na
rozmowę.
-Co
się stało panie doktorze ? - spytał Choi
-Pańska dziewczyna
straciła bardzo dużo krwi.... Musimy ją przetrzymać jeszcze
kilka dni na obserwacji. Mogła prawdopodobnie …..
CIĄG DALSZY NASTĄPI
^^
środa, 6 czerwca 2012
Thanks him, life has become better 16
Kompletnie
nie wiedziałam co on ma na myśli mówiąc, że wszystko się
wyjaśni. Byłam po prostu na niego zła, ciągle gdzieś znikał na
cały dzień i wracał bardzo późno. Chciałam jak najszybciej
wracać do Seulu.
Rano,
ku mojemu zdziwieniu, Minho jeszcze spał. Wstałam jako pierwsza.
Ubrałam się i poszłam na spacer. Przeszłam prawie pół Krakowa,
w końcu zachciało mi się jeść i poszłam do domu zjeść
śniadanie. Choi razem z mamą rozmawiali, gdy weszłam do salonu,
milczeli. Mama przywitała mnie tylko uśmiechem. Zrobiłam sobie
śniadanie i poszłam się spakować, chciałam jeszcze dziś wracać
do Korei. Mój narzeczony wszedł zdziwiony do pokoju.
-Dlaczego
się pakujesz ?-Chcę jak najszybciej wrócić do Seulu ! - odpowiedziałam
-Dobrze....
Minho
o dziwo się zgodził, pomógł mi się pakować, a potem razem ze
mną pojechał kupić bilety. Samolot do Paryża mieliśmy za 3
godziny. Moja mama nie pozwoliła Camillie z nami lecieć, Chanyeol
też chciał zostać, niestety nie mógł zostawić zespołu.
Dogadaliśmy się, że Camillie przyleci do Korei jak tylko poprawi
oceny i zakończy 2 klasę liceum. Czyli przyleci w lipcu.
Zjedliśmy
jeszcze obiad i moja mama odwiozła nas na lotnisko. Pożegnaliśmy
się i wylecieliśmy. Choi milczał.....
-Dlaczego
tak ciągle znikałeś ?-Dowiesz się w Seulu – odpowiedział z uśmiechem
Domyśliłam
się, że szykował jakąś niespodziankę, ale przez telefon i w
polskich sklepach ? Całą podróż rozmawialiśmy. W końcu
dolecieliśmy do Paryża i przesiedliśmy się na samolot do Korei.
Ten lot strasznie się wydłużał, byliśmy już zmęczeni podróżą,
gdy już przybyliśmy na miejsce czekał na nas samochód. Niestety
nie było w nim nikogo znajomego. Za kierownicą siedział wysoki
mężczyzna o ciemnych włosach. Najpierw odwieźliśmy Chanyeola, a
potem...
Nie
pojechaliśmy jak zazwyczaj do domu lśniących. Pracownik SM,
zawiózł, nas pod wielki dom. Byłam zaskoczona !
Wzięliśmy
walizki i weszliśmy do budynku. Choi przytulił mnie najpierw, a
potem namiętnie pocałował.
-I
jaki podoba ci się ?-T... tak ! Ten dom.... jest cudowny !!
Mój
narzeczony się wyszczerzył, wziął mnie za rękę i zaczął
oprowadzać po willi. Wszystkie pomieszczenia był takie duże. Nasza
sypialnia i pokój dla naszego dziecka były prześlicznie
zaprojektowane. Z tyłu domu, był wielki ogród.
Po
'zwiedzaniu', zabraliśmy się za rozpakowywanie walizek i toreb.
Wtedy przypomnieliśmy sobie o prezentach od mojej mamy. Ja dostała
przepiękną kwiecistą sukienkę, Minho nową skórzaną kurtkę, a
nasze dziecko- tonę pluszaków i dwie książeczki, oczywiście po
polsku. Domyśliliśmy się że te 4 torby to „upominki” dla
lśniących :D
Wiem, że za krótkie -,-
Przepraszam, teraz ChisanaSekai mnie zabije xd
niedziela, 3 czerwca 2012
piątek, 1 czerwca 2012
Thanks, him life has become better 15
Po
długiej drodze, dotarliśmy na miejsce,a mianowicie na lotnisko
Roissy-Charles
de Gaulle. Były tam straszne tłumy. Wsiedliśmy w 3 do prawie
jeszcze pustego samolotu. Wygodnie się usadowiliśmy i czekaliśmy
na odlot. Minho wydawał się strasznie zdenerwowany, choć do końca
nie wiedziałam o co mu chodzi. Co chwila odbierał jakieś sms-y i
telefony. Podejrzewałam, że to pewnie lśniący już się o niego
martwią. Po 2 godzinach lotu byliśmy już w Krakowie. Mama od razu
podbiegła do nas, zaczęła nas witać. Po chwili, zabrała nas do
samochodu i zwiozła do naszego rodzinnego domu. Wszystko stało na
swoim miejscu. Razem z Choiem wnieśliśmy walizki i torby do mojego
pokoju i poszliśmy zjeść obiad. Było już około 17 kiedy mama
zapukała do drzwi. Siedziałam razem z Minho w moim 'zakątku'
(pokoju). Usiadła koło nas, najpierw wręczył mi dwie wielkie
torby i jeszcze pięć takich dla mojego chłopaka. Niestety nie
pozwoliła nam teraz tego otwierać. Oznajmiła także, że razem ze
mną jutro pójdzie na badanie USG. Byłam zaskoczona.
Rano,
gdy się obudziłam Choia nie było w domu. Tylko moja mama,
siedziała w salonie i czytała jakąś gazetę.
Ja
poszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Wlałam do szklanki
mój ulubiony pomarańczowy sok, którego tak brakował mi w Seulu i
usmażyłam jajecznicę. Od razu po posiłku mama kazała mi się
pośpieszyć, bo na 10 mamy do lekarza. Szybko pobiegłam się
przebrać i nałożyć lekki makijaż.
Po
15 minutach byłyśmy już w przychodni. Trochę się denerwowałam.
Pani, która nas przyjmowała, była bardzo miła. Dała mi dużo rad
i ujawniła płeć naszego dziecka ( dowiecie się potem). Po
wizycie udałam się z mamą do galerii, na małe zakupy. Oczywiście
ona za wszystko płaciła. Kupiłyśmy dużo ubranek i śpioszków
dla maleństwa. Potem udałyśmy
się już do domu. Byłyśmy bardzo głodne. Camillie o dziwo
przygotowała nam obiad.
-Szukam ciebie, kochanie . - odparłam
Niestety
Minho jeszcze nie wrócił do domu. Martwiłam się o niego. Nie
odbierał nawet telefonu. Musiałam coś zrobić.... Wyszłam z domu
i zaczęłam się rozglądać po okolicy, nigdzie nie było widać
jego samochodu. Poszłam w kierunku centrum, w końcu znalazłam go
wchodził do sklepu z meblami. Podbiegłam do niego. Był zaskoczony.
-Co
ty tu robisz ?! - krzyknął Choi-Szukam ciebie, kochanie . - odparłam
Chłopak
nie wiedział co odpowiedzieć. Spytał tylko jak było u lekarza,
jakie są wyniki. Ogólnie wydawało mi się, jakby nie chciał mnie
widzieć, ani znać. Odwróciłam się i poszłam do domu. Nawet nie
próbował mnie zatrzymywać...
Gdy
weszłam do domu, mamy nie było. Pewnie wszyła do sklepu. Z pokoju
Camillie, cały czas dochodziły odgłosy śmiechu. Siedziała
zapewne z Chanyeolem. Zrobiłam sobie kawę i zamknęłam się w
swoim pokoju. Wydawał mi się strasznie mały. Kompletnie nie
wiedziałam co mam robić, mój laptop zostawiłam w Korei, jak i
wszystkie książki. W ogóle inaczej planowałam ten wyjazd....
Miałam
go spędzić z Minho, a nie samotnie w czterech ścianach.
Przypomniało mi się stare czasy, gdy miałam lekką depresję, po
rozstaniu z Victorią. Zastanawiałam się gdzie ona teraz jest.
Godziny płynęły,hciało
mi się strasznie spać, jednak postanowiłam, że będę czekać na
Choia. Minęła 24 jego nadal nie było. W końcu około 1 usłyszałam
kroki. Do pokoju, wszedł po cichu. Uśmiechnął się do mnie, ja
jednak wymusiłam tylko sztuczny uśmiech.
-Gdzie
byłeś ?- zapytała
Mój
narzeczony milczał, udawał, że nie słyszał mojego pytania.
Prosił
mnie tylko o cierpliwość, powiedział, że niedługo wszystko się
wyjaśni.
Przepraszam, że taki, krótki. Następny postaram
się napisać dłuższy :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)