piątek, 1 czerwca 2012

Thanks, him life has become better 15





Po długiej drodze, dotarliśmy na miejsce,a mianowicie na lotnisko Roissy-Charles de Gaulle. Były tam straszne tłumy. Wsiedliśmy w 3 do prawie jeszcze pustego samolotu. Wygodnie się usadowiliśmy i czekaliśmy na odlot. Minho wydawał się strasznie zdenerwowany, choć do końca nie wiedziałam o co mu chodzi. Co chwila odbierał jakieś sms-y i telefony. Podejrzewałam, że to pewnie lśniący już się o niego martwią. Po 2 godzinach lotu byliśmy już w Krakowie. Mama od razu podbiegła do nas, zaczęła nas witać. Po chwili, zabrała nas do samochodu i zwiozła do naszego rodzinnego domu. Wszystko stało na swoim miejscu. Razem z Choiem wnieśliśmy walizki i torby do mojego pokoju i poszliśmy zjeść obiad. Było już około 17 kiedy mama zapukała do drzwi. Siedziałam razem z Minho w moim 'zakątku' (pokoju). Usiadła koło nas, najpierw wręczył mi dwie wielkie torby i jeszcze pięć takich dla mojego chłopaka. Niestety nie pozwoliła nam teraz tego otwierać. Oznajmiła także, że razem ze mną jutro pójdzie na badanie USG. Byłam zaskoczona.
Rano, gdy się obudziłam Choia nie było w domu. Tylko moja mama, siedziała w salonie i czytała jakąś gazetę.

Ja poszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Wlałam do szklanki mój ulubiony pomarańczowy sok, którego tak brakował mi w Seulu i usmażyłam jajecznicę. Od razu po posiłku mama kazała mi się pośpieszyć, bo na 10 mamy do lekarza. Szybko pobiegłam się przebrać i nałożyć lekki makijaż.
Po 15 minutach byłyśmy już w przychodni. Trochę się denerwowałam. Pani, która nas przyjmowała, była bardzo miła. Dała mi dużo rad i ujawniła płeć naszego dziecka ( dowiecie się potem). Po wizycie udałam się z mamą do galerii, na małe zakupy. Oczywiście ona za wszystko płaciła. Kupiłyśmy dużo ubranek i śpioszków dla maleństwa. Potem   udałyśmy się już do domu. Byłyśmy bardzo głodne. Camillie o dziwo przygotowała nam obiad.
Niestety Minho jeszcze nie wrócił do domu. Martwiłam się o niego. Nie odbierał nawet telefonu. Musiałam coś zrobić.... Wyszłam z domu i zaczęłam się rozglądać po okolicy, nigdzie nie było widać jego samochodu. Poszłam w kierunku centrum, w końcu znalazłam go wchodził do sklepu z meblami. Podbiegłam do niego. Był zaskoczony.
-Co ty tu robisz ?! - krzyknął Choi
-Szukam ciebie, kochanie . - odparłam


Chłopak nie wiedział co odpowiedzieć. Spytał tylko jak było u lekarza, jakie są wyniki. Ogólnie wydawało mi się, jakby nie chciał mnie widzieć, ani znać. Odwróciłam się i poszłam do domu. Nawet nie próbował mnie zatrzymywać...

Gdy weszłam do domu, mamy nie było. Pewnie wszyła do sklepu. Z pokoju Camillie, cały czas dochodziły odgłosy śmiechu. Siedziała zapewne z Chanyeolem. Zrobiłam sobie kawę i zamknęłam się w swoim pokoju. Wydawał mi się strasznie mały. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić, mój laptop zostawiłam w Korei, jak i wszystkie książki. W ogóle inaczej planowałam ten wyjazd....
Miałam go spędzić z Minho, a nie samotnie w czterech ścianach. Przypomniało mi się stare czasy, gdy miałam lekką depresję, po rozstaniu z Victorią. Zastanawiałam się gdzie ona teraz jest. Godziny płynęły,hciało mi się strasznie spać, jednak postanowiłam, że będę czekać na Choia. Minęła 24 jego nadal nie było. W końcu około 1 usłyszałam kroki. Do pokoju, wszedł po cichu. Uśmiechnął się do mnie, ja jednak wymusiłam tylko sztuczny uśmiech.
-Gdzie byłeś ?- zapytała


Mój narzeczony milczał, udawał, że nie słyszał mojego pytania.
Prosił mnie tylko o cierpliwość, powiedział, że niedługo wszystko się wyjaśni.




Przepraszam, że taki, krótki. Następny postaram
się napisać dłuższy :)





2 komentarze:

  1. Prosisz się o śmierć ?
    To jest takie ciekawe ! Napisz dla mnie kolejny. Ciekawe co knuje <3 Kocham Cię ♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. A o jakiej Viki mowa ? o.o Jakoś tak dziwnie.. Nie kojarzę

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz czytamy i za wszystkie bardzo dziękujemy <3